28.1.14

2.

   W życiu każdego człowieka, jest zapewne wiele ważnych dla niego rzeczy. Czy wszystkie istoty ziemskie na naszym okrutnym chwilami świecie, posiadają własne marzenia albo cele życiowe, które muszą zostać spełnione choćby nie wiadomo co? Niektórzy pragną tańczyć, prowadzić gospodarkę albo zdobyć jakiś szczyt, zapisując się na kartkach historii. Czy ma to jakiś sens?  Czy mówi o nas coś więcej? Czy to źle, że chcemy być kimś wyjątkowym? Pragniemy zaistnieć na tym świecie, przestać być nikim. A ja? Marze, aby z uśmiechem na ustach przeżyć życie...

   Stałam trzymając się tej drewnianej poręczy od schodów i po prostu patrzyłam przed siebie. Ogarnęło mną tchórzostwo, chciałam zrobić krok w tył, aby wbiec do mojego pokoju, następnie schować się pod kołdrą z latarka i jakąś dobrą książką. Niestety, ale trudno się oderwać od starych nawyków. Były, jak druga skóra, mówiły coś o tobie. Bardzo trudno się ich pozbyć i nie koniecznie zawsze się to udaje. Trzeba z tym walczyć, jak z nałogiem. W każdym razie chyba powinnam w końcu zejść na dół? Z tego co pamiętam impreza została zrobiona na moją cześć, więc skoro mnie tam nie ma, to, jak kupić cukierek, ale to tylko samo opakowanie, a po słodyczy nie ma śladu. Czyli po prostu kolejna bezsensowna rzecz. Wiele tego cholerstwa, no ale to aktualnie nie ważne. W końcu tam na dole... Chwila, od kiedy jestem takim tchórzem? Mama kiedyś, jak żyła powiedziała mi, że życie trzeba czerpać garściami, bo nie wiadomo kiedy go zabraknie. Byłam wtedy mała, ale pamiętam, że było to dla mnie bardzo ważne przez co, "włożyłam" sobie jej słowa do serca. A co robię teraz? Moje życie płynie, a ja stoję w miejscu nic z nim nie robiąc, nie korzystając z niego kiedy mam okazje. Ludzie to słabe i kruche istoty, którym łatwo wyrządzić krzywdę. Trudno nam się bronić, najczęściej chowamy nasze prawdziwe emocje, oblicze gdzieś głęboko w środku. Niektórym z nas brak pewności siebie, a inni mają jej aż za dużo. Każdy jest inny, wszyscy dokonujemy różnych wyborów oraz żyjemy razem. Jesteśmy jedną wielką rodziną, mimo to, dochodzi do gwałtów, aborcji, śmierci z ręki bliźniego oraz wielu innych okropieństw. Nasz świat jest kompletnie pokręcony, ale powinniśmy go zaakceptować albo dążyć do zmian. To od nas ludzi zależy tak wiele, ale dla niektórych strasznym wysiłkiem jest wstanie z kanapy po pilot od telewizora. Staliśmy się leniwi i zazwyczaj nie potrafimy docenić tego co mamy. Nawet ja, w końcu nie ma człowieka idealnego. Jesteśmy inni, a zarazem tacy sami. (Tu objawia się ta moja pokręcona logika xd dop. Aut) Wspomnienia nas łączą oraz rozdzielają. Czasem sekundy potrafią zadecydować o naszym jutrze, czasem przez jeden błąd ktoś może nie doczekać się tego jutra. Tak naprawdę nasze społeczeństwo zamiast się rozwijać, upadło. Jednak nie jesteśmy jeszcze straceni, wciąż mamy szanse, aby to zmienić. Ja chcę być jedną z tych osób, chce czerpać radość z każdego dnia, jakby mógł być moim ostatnim. Chce uronić tysiące łez, aby pokazać im, że jestem silna, że nie boję się okazywać swoich uczuć, że nie jestem tchórzem. Dlatego zostało mi tylko jedno. Złapać duży chust powietrza i zejść w końcu po tych cholernych schodach, aby w końcu zacząć żyć. Nie być tylko pustą lalką, która na zewnątrz się uśmiecha, lecz w środku panuję kompletnie odmienna sytuacja. Wielu jest takich ludzi, ale teraz nie czas ani miejsce na moje psychologiczne rozmyślania.
   Po nabraniu przyzwoitej ilości powietrza, zaczęłam ostrożnie schodzić po schodach. Z każdym krokiem dźwięki muzyki stawały się coraz ostrzejsze. Aż marzyłam, aby zatkać uszy, ale jakoś się powstrzymałam. O moje nozdrza otarł się odór potu, alkoholu orz innych używek. Impreza, jak widać już się dobrze zaczęła. Ciekawe co powie Tsunade, gdy zobaczy zapewne cały ten syf, który będzie trzeba posprzątać, no ale nie musiała się przecież na nic godzić.
   Oczywiście, jak kompletna niezdara musiałam się potknąć na ostatnim schodku i wpaść na kogoś. Konkretniej na dziewczynę o granatowych włosach i mlecznych oczach. Przypomina mi kogoś, osobę którą znałam. Z tego co pamiętam była ona nieśmiała, a ta istota która stoi teraz przede mną wygląda, jakby miała ochotę na mnie na wrzeszczeć. Może ją oblałam? Naturalnie, zaczęłam się jej bezczelnie przyglądać, ale nie zauważyłam chociaż najmniejszej plamki na jej ubraniu.
 - S-sakura? - spytała cicho, chyba nie dowierzając, że to ja.
Najwidoczniej musiałam się mylić, że nie jest nieśmiała, ale nie można również powiedzieć, że nie jest odważna. Była przeciętna. Chciałam jej odpowiedzieć, że prawdopodobnie jestem tą Sakurą o którą może jej chodzić, ale uprzedziła mnie swoim uściskiem.
 - Przepraszam. Co prawda wiedziałam, że to przyjęcie jest z okazji twojego powrotu, a Naruto przecież nie gadał o niczym innym, ale po prostu... nie poznałam cię. - mówiąc to, puściła mnie, aby móc spojrzeć mi w oczy.
   Aż miałam ochotę zacząć bić się po głowię. Ta zacna osóbka to Hyuga Hinata, przyjaciółka z mojego dzieciństwa oraz dziewczyna Naruto. No, ale nie wspominałam może, że mam kiepską pamięć? W każdym razie nim zdążyłam coś powiedzieć, każdy kto był na tyle trzeźwy, by ogarnąć co się wokół niego dzieje, spojrzał na mnie. Niektórzy tylko patrzyli, inni uśmiechali się, a jeszcze inni podnosili swoje kubki z napojem w geście toastu. Cóż, bywało gorzej. Oczywiście, gdy wszyscy wrócili już do swoich przerwanych zajęć, Hinata pociągnęła mnie w znanym tylko jej kierunku. O boże, tylko nie to... - pomyślałam, widząc dawne przyjaciółki. Zdecydowanie o wiele fajniejsze i bezpieczniejsze byłoby czytanie książki. Dlaczego się na to wszystko zgodziłam? No tak, Uchiha Itachi. Miłość jest zbyt wymagająca.
   Przyjrzałam się uważniej koleżankom z dzieciństwa. Razem z mlecznooką było ich pięć: Ino, Temari, Matsuri oraz Tenten. Obie brunetki były już wstawione, może brały coś wcześniej? W każdym razie, jak tylko mnie zobaczyły to, jak to u dziewczyn bywa, zaczęły wydawać piski radości. Naturalnie nie cierpię tego, ale trzeba jakoś przeżyć.
 - Saki, jak to jest mieszkać w Rosji? - spytała Temari
 - No właśnie. Jacy są tam chłopcy? - spytała Matsuri
 - Przystojni czy tacy, że rzygać idzie? - no proszę, nawet Hinata
 - A jaka jest tam moda? - spytała Ino
- A klimat? - zapytała znowu Temari
Zasypywały mnie kolejnym pytaniami, nie dając czasu na odpowiedź. Może uda mi się jakoś uciec? Nie, to byłoby chamskie. Poza tym to nie tak, że ich nie lubię po prostu przyzwyczaiłam się do samotności i nie mogę znaleźć się w jakimkolwiek towarzystwie, czuję się wtedy niezręcznie. Wyjątkiem jest Naruto z którym cały czas utrzymywałam kontakt. No i proszę. Jak na zawołanie znalazł się obok Hinaty, następnie objął ją i pocałował w czoło. Szepnął jeszcze coś jej do ucha, wywołując u dziewczyny śmiech pomieszany z gigantycznymi rumieńcami, następnie w końcu spojrzał na nas.
 - Cześć chłopaki. Mogę porwać te damę? - spytał z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.
Chłopaki? Czy on kiedykolwiek dorośnie? Chociaż nie, to są bezsensowne rozmyślania nad którymi nie warto się zastanawiać. Poza tym odpowiedź jest całkiem prosta: nigdy. Zaraz, a dlaczego on tak dziwnie się na mnie patrzy? Coś jakby strach? Aaa, no tak. Zawsze, gdy powiedział coś głupiego, obrywało mu się ode mnie. Wybuchnęłam śmiechem, patrząc na niego z litością.
 - Naruto, przecież nie jesteśmy już dziećmi. 
Odetchnął z ulgą, następnie drapiąc się po głowie spojrzał na mnie. 
 - No wiem, ale no... wspomnienia, przyzwyczajenia i tak dalej... on od tak nie znikają. - mówiąc to, patrzył na mnie uważnie. 
Niestety, ale czasu nie da się cofnąć, a mój humor uleciał. Wspomnienia były dla mnie czymś... czego bardzo chętnie bym się pozbyła. Wiele okropieństw w życiu mnie spotkało, chciałabym ich nie pamiętać, chciałabym niczego nie pamiętać. Na moje nieszczęście nie posiadam magicznej różdżki czy dżina z butelki, który mi to spełni. Oczywiście starałam się nie okazać zepsutego samopoczucia. Naruto i reszta tyle czasu, energii włożyli w przyszykowanie tego wszystkiego, a ja nie potrafię odebrać im tej radości. Bardzo chciałabym im się odwdzięczyć, ale nie wiem czy potrafię. Uformowałam najlepszy uśmiech na twarzy, tym samym dając znak blondynowi, że może iść. Naturalnie odwzajemnił się tym samym, lecz za nim zniknęli niebieskooki nachylił się nad moim uchem, szepcząc:
 - Twój książę właśnie przyszedł. - mrugnął jeszcze, następnie objął Hinate w pasie i zniknął w tłumie.
O, a to ciekawe. Nie rozglądałam się jeszcze za Itachim, a to tylko z jego względu się zgodziłam na to wszystko. Odwróciłam się szybko w stronę drzwi, następnie stanęłam na palcach, aby coś widzieć. No tak. Naruto i te jego poczucie humoru. Teraz do domu wchodził Sasuke, a za nim gdzieś jest Itachi i ta jego banda. Szczerze mówiąc to miałam ochotę jeszcze trochę się pogapić, zobaczyć, jak się zmienił przez te lata. Niestety, zostało mi to przerwane "cichym" chrząknięciem dziewczyn. Patrzyły na mnie karcącym spojrzeniem. 
 - Ale będzie zabawa. - mówiąc to Ino, upija kolejnego drinka, a jej oczy błyszczą z podniecenia. 

   No tak. Kolejna impreza, a ja znowu robię za niańkę. Ten parszywy szczyl mógłby mi chociaż za to płacić. Zapomniałem, on jest "dorosły". Tylko ciekawe kto go ostatnio wyciągał pijanego, jak do rowu wpadł albo nawet dzisiaj! Nie potrafi wyjaśnić dziewczynie, żeby się odwaliła. Aż mi szkoda słów. Zmrużyłem oczy, znowu gdzieś zwiał. Niestety w pomieszczeniu jest ciemno, więc słaba widoczność, mimo, że rodzina Uchiha od pokoleń zawsze mogła się pochwalić, że wszyscy mają świetny wzrok. Wręcz najlepszy. 
   Westchnąłem cichutku słysząc kolejną kłótnie Deidary z Sasorim. Ta ich sztuka... kiedyś się im znudzi? Normalnie mógłbym za to Bogu stopy ucałować jeżeliby się to stało, ale jest to wątpliwe, więc i nie warte fatygi. Przed moim oczami pojawił się Nagato trzymający kubki z piwem. Wziąłem jeden, następnie uniosłem brew w geście pytania. 
    - Akari* jest w łazience. - powiedział ze śmiechem, następnie zbaczając z tematu, spytał - Tak właściwe na czyj powrót została urządzona ta impreza?
Wzruszyłem ramionami. Szczerze mówiąc to nie pamiętam za bardzo. Sasuke coś tam wspominał, ale jakoś mało go słuchałem. 
 - Dla jakiejś różowej laluni. Ciekawe czy ma duże... - nie zdążył dokończyć, ponieważ dostało mu się od fioletowookiego. 
Hidan... skąd on tu się wziął? Nie pamiętam, żebyśmy go brali ze sobą. Ciekawe, bardzo ciekawe. Hej, zaraz! Różowej laluni? Tej różowej laluni?! Jeżeli to naprawdę ona... Cholera jest źle... Nie. Jest bardzo źle!

   Umieram. I to śmiercią powolną i bolesną. Dlaczego, jak w tych wszystkich filmach amerykańskich nie może urwać mi się film? Proszę! One mnie w końcu zamęczą. Teraz co prawda mnie zostawiły, aby obmyślić plan w jaki sposób zwrócić na mnie uwagę Itachiego. Oczywiście przed tym musiałam się nasłuchać tekstów w stylu: Za wysoko liga dla ciebie, ten facet jest dla ciebie poza zasięgiem. Wiesz co to niedostępność? Nie wolno ci się ślinić tak na jego widok! (Tu akurat wyjątkowo mogę przyznać im racje) Przez żołądek do serca. Musisz być bardziej seksowna! Ale faceci wolą naturalne! Ale to Itachi, oszalałaś kobieto?!
   Oj, moje biedne uszy. Hej, a może tak by się upić, a jutro schować w pokoju ze wstydu? Nie to kiepski plan, poza tym już na starcie mogę się skompromitować, co nie będzie za dobre. Jednak, potrzebuje powietrza. Tu jest tak duszno, tyle spoconych oraz wypełnionych różnymi substancjami ciał, fuuu. Teraz tylko w którą stronę pójść i gdzie. Myślę, że najlepszym wyborem będzie balkon, a on był... w salonie!Cóż, już jestem w tym pomieszczeniu, teraz tylko znaleźć te wielkie szklane drzwi. Znowu stanęłam na palcach i... bingo! Los, jak na razie mi sprzyjał, ponieważ taras był na przeciwko mnie. Ruszyłam szybkim krokiem, następnie zaczęłam się przeciskać przez tłum. Kto by pomyślał, ze tyle ludzi może się zmieścić w jednym salonie. 
   Nareszcie mogłam pokarmić moje płuca czymś co z dumą mogę nazwać powietrzem. Oparłam ręce o balustradę, patrząc spokojnie przed siebie. Jednak czułam się dziwnie, jakby ktoś mnie obserwował. Zmarszczyłam brwi, następnie zaczęłam się rozglądać. O cholera... naprzeciwko mnie stoi Itachi. Nim zdążyłam mrugnąć, wrócił do środka. Trudno, jutro będę żałować, ale muszę się upić...
*Akari - tą zacną osóbką jest Akari Urokiri, którą zapewne część z was zna.

***
Ohayo :*
Od czego, by zacząć... muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona tymi wszystkimi pochwałami, że aż boję się, że teraz czeka mnie sama krytyka. Dlaczego krytyka? Cóż, nie jestem zadowolona z rozdziału, myślę, że mogłam go napisać lepiej. No, ale dość pesymizmu moi drodzy! W tym roku mam zamiar być super optymistą (to wcale nie jest łatwe) xd
No to buziaki i czekam na waszą opinie ^^