15.2.14

3.


 Każdy z nas jest mądrym człowiekiem, ale niektórzy podczas podroży zwanej Życiem, zagubili właściwy szlak. W końcu to od nas samych zależy jakie decyzje podejmiemy, kim się staniemy. Nie mam pojęcia czy istnieje coś takiego, jak przeznaczenie, ale jeśli nawet to kto powiedział, że nie można wpływać na swój własny los? Nasze życie jest jak modelina, możemy je kształtować lub zostawić, powodując, że zrobi się twarde. Oczywiście można potem zacząć nad nim majstrować, ale czasem jest już za późno na zmiany. Jak to się mówi, trzeba kuć żelazo póki gorące. Życie jest za krótkie, by z niego nie korzystać.

   Czułam potworne zimno, które, jak obrzydliwe macki, obejmowało moje plecy. Wszystko mnie boli, do tego ten okropny zapach wymiocin, jakby jego źródło było zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Uchyliłam lekko sklejone powieki, następnie odczekałam chwile aż obraz stanie się wyraźny. Co ciekawsze spałam w łazience na pierwszym piętrze. Odwróciłam głowę w bok czego od razu pożałowałam. Nie tylko dlatego, że ilość wypitego alkoholu dała o sobie znać, a z przyczyny tego, że widok przyjaciela z głową na kiblu, pełnym jego wymiocin, wcale nie należał do pięknych krajobrazów. Zmarszczyłam lekko nos, aż bojąc się pomyśleć co się wczoraj wydarzyło. Ach, jaka ja głupia byłam, jak mogłam tyle wypić?!
   Wstałam powoli i zaskoczona chwyciłam rozpiętą sukienkę. Zapięłam szybko suwakiem kieckę jednocześnie patrząc na tą dużą, ohydną plamę na kreacji. Westchnęłam tylko cicho, łapiąc się za skroń, następnie ostrożnie wyszłam z łazienki zostawiając nieprzytomnego Naruto. Oj, ja już się boję reakcji jego matki, gdy chłopak wróci z potwornym kacem do domu. No, bo przyznać trzeba, że Kushina charakterek miała zawsze, o czym przekonać mogłam się na własnej skórze jeszcze przed śmiercią rodziców.
   O dobry boże, jaki w tym domu panuje syf. Aż załamać się można. Gdzie nie spojrzeć tam walają się różne puszki i butelki po alkoholu, końcówki papierosów, części garderoby, jedzenie, które nie zostało zjedzone oraz najobrzydliwsze z tego wszystkiego - zużyte prezerwatywy. Naprawdę tak wiele wydarzyło się jednej nocy? Okej, było dużo ludzi, ale bez przesady.
   Przeszłam przez salon, który był połączony z kuchnią. co ciekawe w tym pomieszczenie spało kilku rozbitków z imprezy, jak widać nie tylko Naruto nie był w stanie samodzielnie wrócić do domu. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia skąd oni wszyscy wzięli tyle alkoholu na ten melanż. Do tego spora część nie miała ukończonych 18 lat, ale w sumie w dzisiejszych czasach da się wszystko zdobyć.
   Jedna rzecz zwróciła szczególnie moją uwagę. Karty leżące na stole, a wokół nich wszędzie walały się ubrania, w tym moje carne szpilki. Błagam tylko nie mówcie, że uczestniczyłam wczoraj w partyjce rozbieranego pokera. O mamuniu, co za wstyd.
   Z kwaśną miną poszłam w końcu do kuchni, następnie nalałam sobie szklankę wody. Oparłam się plecami o blat, aby po chwili wypić przezroczysty płyn. Z ulgą odłożyłam kubek, zastanawiając się co będzie dobre na kaca. Niestety, ale od myślenia rozbolała mnie głowa. Po chwili do kuchni przychodzi blady, jak ściana Naruto. Cóż, jak widać jest w jeszcze gorszym stanie niż ja. Chłopak poszedł w moje ślady i teraz łapczywie pił wodę. Gdy skończył, westchnął z ulgi, następie przetarł usta. Postanowiłam wykorzystać ten moment na zadanie mu nurtującego mnie pytania.
 - Pamiętasz cokolwiek z imprezy? - spytałam z nieukrywaną nadzieją.
 - Jaja sobie robisz? Film mi się urwał już na początku melanżu.
Pacnęłam się w czoło (czego oczywiście od razu pożałowałam), następnie odgarnęłam sobie włosy z twarzy. Te różowe kłaki były w kompletnym nie ładzie, ale póki co nie zamierzam poszukać szczotki.
 - Hm, czyli pewnie od ciebie się nie dowiem, gdzie wtedy zabrałeś Hinate? - spytałam, unosząc brew do góry.
O, a to ciekawe. Opluł się i teraz tak patrzy na mnie głupio.
 - Zaraz, ty nawet tego nie pamiętasz?! To było na samym początku imprezy!
 - Może i tak, ale co ja poradzę, że Akatsuki przynoszą zawsze te mocno alko...
 - Akatsuki? Zaciekawiłeś mnie, kontynuuj. - mówiąc to, usiadłam przy stole z pełną szklanką wody.
 - Ech... czemu mnie nie dziwi, że to akurat oni cię interesują? No, więc można, by powiedzieć, że są oni kimś w rodzaju śmietanki szkoły. Niby tacy zwykli chłopacy... - nagle zamilkł, jakby zastanawiał się nad czymś bardzo ważnym - A, o Konan zapomniałem! Kontynuując, tych kolesi oraz Konan można również uważać za szkolny gang, którego wszyscy się boją, ale jednocześnie chcieliby do niego należeć.
 - A... kto do niego należy? - spytałam coraz bardziej zaciekawiona.
 - Jest ich tam trochę, ale ciebie na pewno najbardziej zainteresuję jedna osoba, Uchiha Itachi.
 - Jak ty mnie dobrze znasz. - powiedziałam szczerząc ząbki, po chwili dodałam - Więc to po części ich wina, że byłam tak bardzo pijana?
 - Sakura! Nie ładnie tak zwalać na kogoś winę za swoją głupotę. - skarcił mnie blondyn - Chociaż muszę przyznać, że na tą imprezę naprawdę przynieśli dość dużo produktów. Nawet ilość gumek powalała na kolana. Ciekawe ile panienek tej nocy Hidan... - na szczęście nie zdążył dokończyć, gdyż oberwało mu się ode mnie po głowie.
 - Bosz, dziewczyno. Łeb mnie boli tak, że nie uwierzysz i jeszcze robisz mi coś takiego? - szepnął obrażony, trzymając się za skroń.
 - Oj, uwierz, że wierze. W końcu to ja siedziałam z tobą w łazience, gdy opróżniałeś żołądek. Aż dobrze, że tego nie pamiętam. - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
 - Ze mną? W łazience? Dlaczego akurat z tobą? - spytał, jakby... oburzony tym faktem?
No to udało mu się. Wkurzona chwyciłam za szklankę, następnie ruszyłam w stronę schodów, skąd chciałam dojść do mojego pokoju.
 - Ej no, nie obrażaj się! - krzyknął, ale ja nie słuchałam.


~♥~

   Zachodzące promienie słoneczne leniwie wędrowały po mojej twarzy. Z zupełnie nieznanego mi powodu czułam się niezwykle rozkosznie. Będąc szczera muszę przyznać, że nie wiem kiedy zasnęłam, ale po otworzeniu oczu na pewno mogłam spokojnie stwierdzić, że dochodził wieczór. Przeciągnęłam się, jak kotka na moim łóżku, następnie skierowałam wzrok na okno. Zmarnowałam cały dzisiejszy dzień, a wakacje dobiegają szybko ku końcowi. W tym roku szkolnym pójdę do liceum, aż trochę boję się, jak tam będzie, a szczególnie, gdy dyrektorką jest Tsunade. Ta szkoła na pewno będzie ciekawa, do tego są jeszcze ci Akatsuki. Jak dla mnie jest to dość wybuchowa i niebezpieczna mieszanka i jakby tego było mało to będę musiała przebywać z nimi w jednym budynku. Po prostu to będzie maskara albo ja znowu zbytnio wyolbrzymiam wszystko. Wstałam z łóżka, następnie podeszłam do szafki z ubraniami. Chwyciłam zielone spodenki oraz zwykłą białą koszulkę z nadrukiem, potem poczłapałam do łazienki. Zaskoczona stwierdziłam, że czuję się o wiele lepiej niż rano. Oczywiście nie było do końca idealnie, ale jak się zaszalało to teraz trzeba trochę pocierpieć.
   Pierwsze co zrobiłam po wejściu do toalety, to przelotne spojrzenie w lustro, następnie rozbierając się do noga, weszłam pod prysznic. Odkręciłam korek z ciepłą wodą, oddając się swoim rozmyślaniom. Nie ukrywam, że dzisiejsza sprzeczka z Naruto lekko wytrąciła mnie z równowagi, no ale przecież nie znam go od dziś. Niepotrzebnie tak przejęłam się jego głupim komentarzem. No, ale cóż, stało się. W każdym razie nie jest to chyba sprawa, którą powinnam się w tym momencie przejmować. Ja po prostu prawie nic nie pamiętam z minionej nocy. Nie mam pojęcia czy kiedyś sobie przypomnę, ale myślę, że jest na to łatwiejszy sposób. W końcu nie tylko ja byłam na tej imprezie, poza tym na pewno nie każdy wypił tyle, aby urwał mi się film. Dlatego koniecznie muszę znaleźć jakiś świadków. No i w tym momencie przydałby mi się Uzumaki, który ma zapewne do nich numery telefonu. Chociaż... nie zapisałam gdzieś numery do Ino? Na moje nieszczęście Hinaty nie widziałam już potem, jak zniknęła z blondynem. A przynajmniej póki film mi się nie urwał. A właśnie po tym moim nieszczęsnym spotkaniu z Itachim, (który kompletnie olał moją osobę) spotkałam Yamanake. No, więc razem zaczęłyśmy się upijać oraz gadać o głupotach i pamiętam jeszcze, że gdzieś pomiędzy tym wymieniłyśmy się numerami telefonu. No i to wszystko, więcej nie pamiętam, chociaż szczerze tego żałuję. Wtedy miałam ze sobą torebkę, a dokładniej srebrną kopertówkę. Zapewne w niej znajduję się telefon, ale gdzie jest sama torba?
   Zakręciłam wodę, po chwili wyszłam spod prysznica, okrywając się szarym ręcznikiem. Wytarłam się szybko, następnie ubrałam w przygotowane wcześniej ubranie. Spojrzałam w lustro, przeczesując palcami mokre włosy. W końcu nadal nie znalazłam mojej szczotki. Zdecydowanie jestem zbytnio leniwa, a to brzydka wada u człowieka. Dobra, chyba coś mi się stało poważnego z głową. W końcu nie ma przecież ładnych wad u ludzi. Kompletny debilizm, który narodził się w mojej głowie. No, ale cóż poradzić. Cyba w każdym człowieku kryję się szczypta szaleństwa. A nawet jeśli nie... to kto powiedział, że nie można tego zmienić?
   Schodziłam swobodnym krokiem po schodach, nie bojąc się, że na coś wpadnę. Otóż, jak na razie dom był niezwykle czysty. Po prost wielki szacunek dla osoby, która to wszystko ogarnęła. Do moich nozdrzy doszedł przepyszny zapach, który należał zapewne do jakiegoś świeżo upieczonego łakocia. Kuszona tym zapachem ruszyłam do kuchni, gdzie zastałam elegancką Tsunade, piszącą coś w swoim notesie. Kobieta uniosła głowę do góry, patrząc na mnie z uśmiechem. Następnie podeszła do piekarnika, aby wyjąć z niego blaszkę z ciastkami. No nie powiem, ale lekko mnie zamurowało. Blondynka nie pasuje mi do osoby, która zajmuję się domem oraz pieczę ciasta. W końcu otrząsając się z szoku, usiadłam przy stole. 
 - Jak tam pierwsza noc ci minęła? Szczerze mówiąc to nie mogę uwierzyć, że mogliście tak na brudzić. Chociaż bardzo możliwe, że większość zrobiłam ja. - powiedziała ze śmiechem, kończąc układanie ciastek. 
 - To pani też była wtedy w domu? - spytałam zaskoczona. 
 - Jaka pani? Mów mi po imieniu, a po drugie to pewnie, że byłam. W końcu to mój dom, prawda? - powiedziała, biorąc jeden smakołyk. - Nawiasem mówiąc to fajnie ci szło, ale niestety Uchiha potrafią wszystko spieprzyć. 
Butelka sake wylądowała na stole, a oczy blondynki zaświeciły, jak miliony gwiazd.
 - Nie rozumiem. - powiedziałam zgodnie z prawdą, marszcząc przy tym brwi.
 - Nie pamiętasz, że grałaś w pokera oraz w sumie, że Naruto uratował ci skórę? 
 - Uratował? - spytałam zaskoczona.
 - Czyli nie pamiętasz? - powiedziała wzdychając ciężko, następnie upiła łyk sake, by zacząć mówić - Na początku szło ci całkiem nieźle, ale gdy zostałaś tylko ty i... Sasuke, to niestety, ale z góry była przewidziana jego wygrana. Niechętnie zaczęłaś zabierać się za zdjęcie stanika, gdy przyszedł Naruto, krzycząc, że pilnie potrzebuję twojej pomocy. Był kompletnie pijany, więc strasznie się wystraszyłaś. Chwyciłaś szybciutko za sukienkę, ale ten kretyn nie patrzył co robił i coś ci na nią wylał. W każdym razie, potem gdzieś zniknęliście. - to mówiąc, spojrzała na mnie podejrzliwe. 
 - Ooo, to tak było. - powiedziałam, ciesząc się, że wiem chociaż tyle - W każdym razie chciał, abym dotrzymała mu towarzystwa, jak wymiotował. - powiedziałam, krzywiąc się przy tym. 
 - No, ale uratował ci skórę. Powinnaś mu podziękować. - mówiąc to, powoli zaczęła zbierać się do wyjścia.
Przez naszą rozmowę zapomniałam o czymś dla mnie ważnym w tym momencie. Otóż jeżeli blondynka faktycznie sprzątnęła dom to musi wiedzieć gdzie jest moja torebka. 
 - Tsunade, nie widziałaś może gdzieś srebrnej kopertówki? - spytałam, patrząc na nią z nadzieją.
 - Nie wiem, spytaj się Shizune. W końcu to ona ogarnęła ten cały burdel i upiekła te smakołyki. - mówiąc to, wgryzła się w ciastko.
 - Shizune? A ona nie pracuję przypadkiem w szkole? - spytałam zaskoczona 
 - A oczywiście, że tak. Jest również moja dobrą znajomą, która zawsze pomaga mi sprzątnąć dom, a już szczególnie po imprezach. - powiedziała brązowooka, chwytając butelkę sake.
Z tego co mi mówił Naruto to zapewne kobieta ma zamiar upić się samotnie w swoim pokoju, a co gorsze bez powodu. Jako, że nie byłam tym zbytnio zaskoczona, zaczęłam przeglądać książkę telefoniczną, która leżała na blacie kuchennym.

   Cały dzisiejszy dzień spędzam na przypominaniu ludzkich zwłok. Kompletnie nie mam na nic sił, ale to szczegół. Gorszą sprawą jest to, że Itachi cały czas pieprzy mi o czymś nad uchem. Wczoraj przyłapał mnie z dziewczyną, jak... no cóż, za kolorowo nie było. W sumie to jakoś od czasu tej imprezy zachowuję się bardzo dziwnie. A może on zawsze już taki był? W każdym razie, tak troszkę z innej baczki to Uzumaki ma ode mnie jutro wielki wpierdol. Żeby przerwać taką partyjkę pokera i to jeszcze wtedy, gdy wygrywałem?! Totalne chamstwo. W sumie to ta cała Sakura całkiem niezła jest i chyba tak, jak każda inna dziewczyna, podkochuje się we mnie. (Żal mi człowieka... dop. Aut.) Ale będzie zabawnie - pomyślałem, uśmiechając się szatańsko. No, bo w końcu, gdyby ją tak...
 - Sasuke do cholery, wyrzuć w końcu te śmieci! - krzyknął Itachi, powodując fale bólu w mojej głowie. 
Łapiąc się za skroń wstałem z łóżka. Nogi były jakieś takie dziwne, ale i tak założyłem szybko buty. Następnie chwyciłem worek ze śmieciami, posyłając bratu mordercze spojrzenie, by po chwili wyjść z domu.

***
Ohayo :*
Rozdział planowałam dodać wczoraj, ale nie wyszło :( Chociaż przyznam, że Dzień Singla jest mi o wiele bliższy niż Walentynki :/
No w każdym razie co do notki to... planowałam zrobić pobudkę w stylu Kac Vegas, ale niestety nie mam takiej wyobraźni, jak człowiek który wymyślił scenariusz do tego filmu ;( 
Starałam się również dać więc dialogów oraz mniej użalania się nad sobą Sakury, ale  jak wyszło... (odpowiedź) zostawiam Wam :*