28.12.13

1.

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby życie innych, gdybyście nigdy nie pojawili się na tym świecie? Ja owszem. Czy macie pojęcie, jak to jest żyć z ciągłym poczuciem winy? Ja tak. Gdyby nie ta pieprzona lalka, której tak bardzo pragnęłam, moi rodzice nigdy nie wybraliby się do tego sklepu. Nie zginęli, wtedy w tym cholernym wypadku. Żyliby, tak, dobrze czytacie, oni nadal funkcjonowali by spokojnie na tym świecie. Niestety, zabrałam im tę szansę, przekreśliłam ich przyszłość. Teraz płacę za ten grzech każdego dnia, jestem „przeklęta”...

Na ulicach panował spory ruch, przez co trudno było się przemieszczać. Odgarnęłam włosy z mokrego czoła, patrząc ukradkiem na mojego przyjaciela oraz zastanawiając się, kiedy on tak wyprzystojniał. Miał na to 9 lat, ale żeby aż tak? Nic dziwnego, że już od dawna spotykał się z miłą i sympatyczną dziewczyną, jaką jest Hinata. Nie żebym była zazdrosna. Blondyn był dla mnie tylko przyjacielem, poza tym, byłam już zajęta. A konkretniej moje serce, ponieważ ten chłopak jeszcze o tym nie wiedział, ale się dowie. Mogę wam zagwarantować, że go o tym pięknie poinformuje. W końcu nadszedł czas, żebym wzięła życie się w swoje ręce.
- Naruto, czy rodzeństwo Uchiha nadal mieszka w Tokyo? - spytałam, wyjmując mini kosmetyczkę z torebki, następnie wzięłam mój ulubiony błyszczyk o smaku wiśni. Posmarowałam, nim lekko usta, martwiąc się, jak chłopak mógł zrozumieć moje pytanie. Zaciskając kciuki modliłam się, żeby okazał się na tyle głupi i niczego nie domyślił.
- Mówiłaś coś? - spytał, mrugając na pokaz oczami.
No, kurwa mać! Niby mój ukochany przyjaciel, ale w takich sprawach udaję zazdrosnego braciszka, który nie wie o co chodzi. Mimo to, uwielbiam tego dupka.
- Mówiłam, że cię kocham. - powiedziałam, czochrając mu włosy.
Jak zwykle o mało nie posikałam się w gacie, widząc ten słynny uśmiech Uzumakiego.
Promienie słoneczne spoczęły na mojej osobie, przez co zmuszona byłam zdjąć mój zielony żakiet. Uwielbiałam go, poza tym wyglądałam w nim bardzo seksownie, niestety teraz muszę się z nim rozstać. A musicie wiedzieć, że nie cierpię pożegnań z prostych i znanych wam powodów. Z nudów zaczęłam poprawiać włosy, gdy poczułam na moich biodrach silne ręce chłopaka, który następnie przerzucił mnie przez ramie. Ale z niego macho co?
- Sakura, strasznie się wleczesz, a Babunia Tsunade zacznie się martwić. - powiedział, mrugając do mnie.
Czekaj co? Nie, nie wspominał, że ta kobieta to jakaś starucha. Niech no ja tylko znowu stanę o własnych siłach...
- Wiesz nie wiem, jak ona to robi, ale chociaż ma już ponad 50 lat, wygląda max. na 30. - powiedział, marszcząc przy tym brwi, jakby zastanawiał się nad jakąś trudną zagadką.
Uff... już szykowałam kredki. Naprawdę, jeśli blondyn chcę przeżyć do wieczora musi uważać co mówi. Niestety, wróciłam, więc musicie się wszyscy pożegnać z normalnym życiem.

Różowe włosy, zielone oczy, słodka buźka 8-letniej dziewczynki. Jej obraz przez prawie te 9 lat przypominałem sobie więcej razy niż w całym swoim życiu czesałem włosy. Pamiętam, jak ją poznałem i...
- Uchiha, chłopie rusz się wreszcie! - krzyknął blondyn, dodając – No, chyba że tak bardzo lubisz pogadanki z Kushiną. - powiedział, szczerząc zęby.
Ech... no tak. Uwielbiam zajęcia sztuk walki (Aikido :D dop. Aut.), ale matka Naruto jest straszna. Plusem było to, że całkiem ładna dupa z niej, zajęta. Nie no, o czym to ja myślę? Nie zamierzam szukać sobie jeszcze panny, zresztą chłopaki, by zapewne wtedy na zawał padli, jak jakieś muchy. Że niby ja z jakąś laską na stałe? Moim najdłuższym związkiem był szybki numerek w kiblu. W związkach jestem do dupy, no bo w końcu co trudnego jest wyrwać jakąś dziewczynę i ją przelecieć? Wyższą szkołą jazdy jest potem chodzić z nią na randki, czego nie opanowałem. Tak macie racje, to straszne. Ja wspaniały Uchiha nie umiem czegoś tak banalnego, poza tym nie za bardzo wychodzi mi okazywanie uczuć. O ile w ogóle coś takiego posiadam.
- Dam sobie spokój na dzisiaj. Poza tym mój braciszek mówił, że ma być jakaś impreza, więc trzeba się ogarnąć. - powiedziałem, przejeżdżając ręką po włosach.
- Ach, tak! Sakura wraca, miłej zabawy. - powiedział Minato, uśmiechając się szeroko. - Tylko idź już za nim Kushina przyjdzie, ok? - spytał błagalnym wzrokiem.
Pokręciłem głową, śmiejąc się, następnie ruszyłem do wyjścia. I to niby Namikaze nosił spodnie w tej rodzinie? Czasami zachowywał się, jak trzęsąca galareta przy swojej żonie.
- A ty dokąd? - spytała podejrzliwie czerwonowłosa, mrużąc oczy oraz opierając ręce na biodrach.
- Ja... m-muszę do łazienki, proszę pani. - wyjąkałem, bojąc się jej reakcji.
Poczułem mocny cios w głowę, przez co leżałem teraz na ziemi.
- A to za co? - spytałem z wyrzutem.
- Skarbie, nie wiem czy ktoś cię poinformował, ale dziś jest impreza, więc wypierdalaj mi stąd, bo śmierdzisz jak cholera! - krzyknęła, marszcząc nos.
Czy wspomniałem może, że ta kobieta jest straszna?

Szliśmy w ciszy, a moje buty na koturnie stukały rytmicznie o chodnik. Po jakimś czasie stanęłam wraz z Naruto przed jakąś białą „chatką” z drewna. Nabrałam głośno powietrza drżąc ze strachu. Przede mną znajdowało się miejsce, które posłuży mi za dom do ukończenia pełnoletności, a w nim kobieta od dziś za mnie odpowiedzialna. Znając moje szczęście będzie miała dość mojej osoby już po kilku minutach. Szczerze mówiąc nigdy nie należałam do tych grzecznych dziewczynek w krótkich spódniczkach z dwoma kucykami na głowie. Zazwyczaj różniłam się od reszty, nie potrafiłam dopasować. Nie mam pojęcia czy tym razem będzie inaczej, ale nadzieja musi być. Podskoczyłam do góry czując dłoń Naruto na moim ramieniu. Jeżeli próbował w ten sposób mnie pocieszyć to trochę za mocno ściskał mój bark.
- Pamiętaj, że mam dom obok. - odparł, mrugając tymi swoimi lazurowymi oczkami.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Mimo, że była to jedna z rzeczy dlaczego się na to wszystko zgodziłam, to na śmierć o tym zapomniałam. Oczywiście to nie tak, że trzęsłam tyłkiem ze strachu przy jakiejkolwiek okazji. Życie, jak to życie. Spokojnym nazwać go nie można było, poza tym przyzwyczaiłam się do szybkiej, niebezpiecznej akcji. Zabrałam rękę blondyna z mojego barku, następnie posłałam mu delikatny uśmiech. Po chwili pewnym krokiem ruszyliśmy w stronę domu. Ta... blondynek kompletnie się ożywił, ponieważ jak moja ręka zmierzała w strony drzwi, aby zapukać, po prostu energicznie je otworzył.
- Ohayō, Babuniu Tsunade!
Scena, która zdarzyła się po jego "cichym" przywitaniu była dość trudna do opisania. Mianowicie, gdy ledwo skończył mówić "zawarł sojusz ze ścianą". No może nie do końca, bo jak podejrzewam to domniemana kobieta go tam wysłała. Trzeba jej przyznać, że jest silna, więc z pewnością znajdziemy wspólny język. Muszę przyznać, że dość ciekawie się patrzy, jak tych dwoje się kłóci. Tylko, że... byłam już zmęczona i koniecznie musiałam załatwić moje potrzeby fizjologiczne, a oni zajmowali cały korytarz, więc nie dało się ich wyminąć. Myślę, że jeżeli szybko nie skończą, pode mną zrobi się śmierdząca plama.
- Gomen, ale koniecznie muszę skoczyć do łazienki. - mam nadzieje, że mówiłam to z miną męczennika, ponieważ naprawdę za długo nie wytrzymam.
I ta wspaniała chwila, gdy w końcu ogarnęli, że też tu jestem oraz jak im wstyd... bezcenne. Tsunade z lekkimi rumieńcami wskazała mi ruchem głowy w którą stronę do WC. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i zostawiając walizkę na korytarzu, czmychnęłam do łazienki.


~♥~

Naruto oczywiście zwiał do domu, zostawił mnie. Boże, czy ja naprawdę boję się zostać z tą kobietą sama? Teraz co prawda wyszła, przedtem mówiąc mi, gdzie znajduje się mój pokój. Blondynka jest dyrektorem szkoły do której będę uczęszczać, a jak wiadomo rok szkolny nie ubłagalnie się zbliżał. Dlatego zapewne brązowooka ma teraz ręce pełne roboty. W sumie to dla mnie nawet lepiej, że jej nie ma, mogę myszkować do woli nie bojąc się zostać przyłapana, jednak najpierw... mój pokój.
Znajdował się na pierwszym piętrze (czyli też ostatnim :) dop. Aut.) na przeciwko łazienki po lewej stronie. Muszę przyznać, że byłam z siebie dumna, ponieważ znalazłam go od razu. Tak, wiem że dom nie nie jest duży, ale ja wszędzie potrafię się zgubić. W każdym razie stałam tak chwile, wpatrując się w te drewniane, w kolorze czekolady drzwi, by następnie ostrożnie je otworzyć... Widok zapierał dech w piersiach. Ten mały, kwadratowy pokoik w jakim spędziłam 9 lat życia, nie mógł zostać porównany do tego... Urządzony był w kolorach bieli oraz czerwieni. Dość przestronny i bardzo dobrze oświetlony dzięki dużemu oknu, znajdującemu się za śnieżnym biurkiem. Krzesełko stojące przy stole również było w mlecznym kolorze z krwistym materiałem w perłowe kropki, tak jak i większość przedmiotów. Biało-czerwone łóżko prawdopodobnie zostało przymocowane do ściany, a po jego obu stronach znajdowały się szafki udekorowane w ten sam sposób co i krzesło. Po lewej stronie łóżka, znajdowała się mała płomienna komoda na której stała lampka nocna, również czerwona. Pod wyrkiem leżał puszysty, krwisty dywan. Zaś na ścianie pod barłogiem na rumianym tle, była przymocowana biała półka. Niedaleko kobierca (czyli dywan, jakby ktoś nie wiedział :D dop. Aut.) stały trzy czerwone w śnieżne kropki sofy w kształcie serca. Podłoga, jak i ściany są w kolorze perłowym. Jednym słowem... cudo! Dosłownie można się zakochać.
Weszłam głębiej do pokoju nadal nie mogąc uwierzyć, że jest mój. Przejechałam ręką po miękkiej narzucie łóżka, następnie przeszłam do okna. Było 5 po południu, więc widok zapierał dech w piersi. Czy wspominałam może, że ubóstwiam zachody słońca? Moim skromnym zdaniem są piękne oraz magiczne. Oczywiście podziwianie widoków przerwała mi kolejna sprawa, potrzebna każdemu człowiekowi do poprawnego funkcjonowania. Mianowicie nie miałam (chyba) prawie cały dzień nic w ustach, oprócz suchego krakersa. Powinnam zacząć o siebie bardziej dbać. Wzdychając cicho wyszłam z pokoju, zamykając przy tym staranie drzwi. W podskokach zbiegłam ze schodów, ponieważ z tego co pamiętam kuchnia znajdowała się gdzieś na parterze. Jak widać moja pamięć ostatnimi czasy strasznie szaleje.
Byłam już niedaleko, gdy usłyszałam tajemnicze hałasy. Powoli zaczęłam podążać za tym dźwiękiem, oby tylko nie było to jakiś groźny bandyta, który się włamał. Zaskoczyna zdałam sobie sprawę, że tę hałasy dobiegają z miejsca do którego wybierałam się, aby coś zjeść. Może to tylko szczur...? Chociaż szczerze w to wątpię, aby w domu kogoś takiego, jak Tsunade pałętały się jakieś szkodniki. Złapałam pierwszą lepszą rzecz po drodze i z krzykiem wbiegłam do kuchni. To było straszne... Naruto jak widać przyszedł coś przekąsić u brązowookiej (ciekawe, dlaczego nie zrobi tego we własnym domu xd dop. Aut.), a ja jak jakaś kretynka wbiegłam do kuchni, przypominając osobę chorą umysłowo oraz trzymałam wysoko w górze zieloną parasolkę. Z tego wszystkiego Uzumaki upuścił ciastko. Co za marnotrawstwo!
- Sakura... ćwiczysz może właśnie do jakiejś sztuki? - spytał, a na jego twarzy błąkał się uśmiech.
Odłożyłam parasole na pierwszą lepsza komodę, poprawiłam włosy i zaczęłam udawać, że chłopaka wcale tu nie ma. Niestety, było to dość trudne, ponieważ cholernie chciało mi się śmiać. Na szczęście Naruto zlitował się nade mną.
- Tak w ogóle to przyszyłem cię poinformować, ze robię dzisiaj imprezę na twoje cześć. - powiedział cicho, drapiąc się w tył głowy.
Przez chwilę nadal stałam w bezruchu, tyłem do niego nie wiedząc co powiedzieć. Nie lubiłam tego typu rzeczy, o czym on doskonale wiedział. Nie chcę tego przyjęcia!
- Impreza mówisz?
Było to pytanie retoryczne, zbytnio nie oczekiwałam odpowiedzi. Ukroiłam kawałek sernika, następnie w końcu spojrzałam mu w oczy.
- Tak, wiem. Powinienem cię zapytać, ale znam cię, nie zgodziłabyś się. - powiedział smutno.
- I dobrze myślałeś. Odwołaj ją.
- Sakura, no weź! - powiedział, robiąc maślane oczka, a po chwili dodał - Mieszkają.
- Co? - spytałam, nie do końca wiedząc o co mu chodzi.
- Uchiha mieszkają jeszcze w Tokyo. Mieli być na tym melanżu, ale skoro mam go odwołać...
- I dopiero teraz mi to mówisz? Naruto, zabije cię! - krzyczałam, nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdy w końcu minęłam zaskoczoną Tsunade w drodze do łazienki. Już wróciła? Dlaczego jest tak późno...?!

Chyba powinienem do swojego codziennego grafiku wpisać, ucieczki przed Karin. Planowałem wpaść dzisiaj do fryzjera, aby wyglądać zajebiście na imprezie, niestety znalazła mnie w połowie drogi i teraz biegam po całym Tokyo, byleby ją tylko zgubić. To wcale nie jest łatwe zadanie, bo gdzie nie patrzeć tam miliony ulic, a musicie wiedzieć, że nieraz starałem się wtopić w tłum, ale zawsze mnie znajdowała. Naprawdę nie wiem, jak ona to robi, ale jednym słowem jest: psychiczna. Czy ona da mi kiedyś spokój? Tyle razy mówiłem jej, żeby się odwaliła oraz, że jej nie lubię (czasem jeszcze, że śmierdzi, ale mniejsza z tym). W każdym razie zawsze wracała, była jak ze stali. Czasami zastanawiałem się czy w ogóle jest człowiekiem. Każda inna osoba nie mogłaby na mnie patrzeć i dałaby sobie spokój, ale ona... aż szkoda słów.
- Sasuke-kun!
Przekląłem w myślach, przyśpieszając tempa. Jezu, niech ktoś mnie uratuję, błagam! Jak na zawołanie koś zaczął do mnie dzwonić. Sięgnąłem do kieszeni spodni, aby wyjąć telefon. Itachi. Dzwoni pewnie tylko w jednej sprawie. Gdyby mógł to pewnie bym go ucałował. (Hahah ani się waż! xd dop. Aut.)
- Halo! Itachi świetnie, że dzwonisz. Musisz mnie uratować! - powiedziałem od razu, czym zarobiłem sobie u niego salwy śmiechu.
- Karin, mam racje? W sumie to i tak dzwonie po to, aby cię zgarnąć, więc... gdzie sobie teraz biegasz?
Nie miałem wyjścia, chociaż byłem na niego nieźle wkurzony. Tak czy siak, w końcu podałem mu ten adres, chociaż uprzedziłem, że pewnie, jak po mnie przyjdzie będę gdzieś dalej. Oczywiście znowu zaczął się ze mnie śmiać i wyzywać od tchórzy, więc wkurzony rozłączyłem się. Czy te wszystkie baby muszą być takie kłopotliwe? Bez niech świat byłby łatwiejszy (ale i nudny)....

Spokojnie patrzyłam się w swoje odbicie w lustrze nie do końca wiedząc, co o sobie myśleć. Byłam ubrana w kremową, krótką sukienkę z średnim wcięciem na dekolt (nie orientuję się za dobrze, jak powinnam opisać tę sprawy z górą sukienki, więc jak coś pokręciłam to gomen :) dop. Aut.) Górna cześć kiecki była obcisła, lecz reszta bardziej przewiewna. Sukienkę zdobiła czarna wstążka z średniej wielkości kokardką. Na nogach miałam czarne szpilki, zaś włosy postanowiłam rozpuścić. W uszach zaś widniały sztuczne, perłowe kolczyki. W tej stylizacji pragnęłam osiągnąć naturalność, młodzieńczość, a zarazem seksowność. Dlatego i z makijażem zbytnio nie przesadzałam. Szczerze mówiąc nadal nie mogę uwierzyć, że zgodziłam się na tą imprezę. To takie do mnie... nie podobne. Myślę, że gdyby nie Itachi, który miał się pojawić, siedziałabym zapewne teraz w pokoju i czytała jakąś ciekawą książkę. Tak i tu właśnie odzywa się moje stare ja. Ile to dni i godzin siedziałam na tym małym łóżku, czytając wiele świetnych powieści? Nim zdążyłam się obejrzeć moje wspaniałe dzieciństwo "odjechało", a ja zamknęłam się w sobie. Moja ciotka nie raz próbowała zmusić mnie do wyjścia na dwór, ale nie miałam ochoty. W tamtym okresie byłam samotnikiem, dopóty, dopóki mój przyjaciel Naruto nie zaczął dzwonić. Ten ogromny, gruby mur, którym odgrodziłam się od wszystkich powoli zaczął się walić. To dzięki Uzumakiem tu jestem i teraz powiedźcie mi, jak tu nie lubić tego kretyna? Dzięki niemu zaczynam nowy rozdział w życiu, cudną przygodę, która miejmy nadzieje nie skończy się za szybko.
- Sakura, ile to można siedzieć w łazience? - krzyczał, jak widać już lekko poirytowany debil, o którym myślałam.

 Westchnęłam cicho, następnie krzyknęłam, że za chwile schodzę. Poprawiłam szybko włosy, następnie ostatni raz spojrzałam w lustro, aby po chwili wyjść z toalety. Cóż... módlmy się, aby nie zaliczyła dzisiaj żadnej wpadki. Idąc korytarzem tak po prostu podziwiałam sobie jego wystrój. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jestem dziwna, ale teraz to nie ważne. W końcu kto wie, co czeka mnie tam na dole...?


***
Ohayo :* Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, wpadki stylistyczne itd. Rozdział wyszedł jaki wyszedł, a musicie wiedzieć, że bardzo mi zależało, aby go napisać jeszcze przed nowym rokiem :) Mimo to mam nadzieje, że jednak komuś spodobały się moje wypociny ^^ 
Tak, jak myślę większość osób zauważyła, że kontynuowałam prolog. Uważam, że raczej opisy jakiś pomieszczeń czy nawet sukienki nie są moją mocną stroną, więc... 
 Pokój Sakury
Sukienka 

 Aha, jeszcze jedno: Zrobiłam ankietę z pytaniem w jakiej narracji pisać i jednogłośnie wygrała narracja pierwszoosobowa :) Niestety, święta minęły, więc zostaje mi życzyć Wam udanego sylwestra i lepszego 2014 roku *.*

21.12.13

Prolog

Wspomnienie

- Twoi rodzice nie żyją.
To był cios prosto w serce. Moi rodzice, moi ukochani rodzice nie żyją tylko dlatego, że jakiś gówniarz jeździł po pijaku. Upadłam na kolana, a z mojego gardła wydobył się szloch. Dlaczego akurat mnie zdarzyła się taka tragedia? Przez ten nieszczęsny wypadek w wieku 8 lat stałam się sierotą. Zdawałam sobie doskonale sprawę co to dla mnie oznacza. Wyjadę do mojej ciotki mieszkającej w Rosji i będę starała się o wszystkim zapomnieć. Tylko, że tych ośmiu lat mojego życia nie da się od tak wymazać z pamięci, a szczególnie jego: Sasuke Uchihy. Myślę, że to miłość mojego życia i chcecie mi teraz powiedzieć, że tak po prostu mam odejść, gdy nawet nie jestem pewna własnych uczuć? Błagam, dajcie mi się z nim pożegnać...
Moja ręka zmierzała w stronę drzwi. W końcu to zrobiłam. Znalazłam w sobie te odwagę by zrobić pierwszy krok.
Wtedy ukazał mi się anioł o czarnych jak węgiel oczach. Lecz to nie był Sasuke tylko jego przystojniejsza i starsza wersja. Chłopak mnie wyśmiał, ale i tak byłam już jego. Zakochałam się, a młodym Uchiha zapomniałam.

Teraz

Letni wiatr nieustanie bawił się moimi włosami, zmuszając mnie do ciągłego ich poprawiania. Wzięłam głęboki, długi oddech napawając się powietrzem w Tokyo. Nie było mnie tu ponad 9 lat, jednak nie zmieniło się tu zbyt wiele.
Ruszyłam przed siebie, ciągnąc za sobą dużą, różową walizkę. Z tajemniczym uśmieszkiem rozglądałam się po tłumie, szukając mojego przyjaciela. W końcu to dzięki niemu mogę już teraz być tutaj w Tokyo, a raczej znajomej jego rodziców, Tsunade. Kobieta zgodziła się mną zaopiekować dopóki nie skończę osiemnastu lat. Zrobiłam jeszcze kilka kroków, gdy mój wzrok spoczął na dobrze znanych mi niebieskich tęczówkach. Uśmiechnęłam się leciutko, puszczając walizkę, następnie rozkładając ramiona, biegłam w stronę ich właściciela. Po chwili poczułam jego silne ramiona, tulące mnie do siebie oraz drogie perfumy.
- Witaj z powrotem.
Może to tylko trzy słowa, a jednak do szczęścia nic, więcej mi nie potrzeba.


***

Ohayo :*
Może zacznę od tego, ze to mój już 4 blog (wszystkie aktualnie prowadzę). W przeciwieństwie do tamtych, ten będę pisać sama :)
Prolog jest krótki i tak miało wyjść, jakby co :P
 Notki będą ukazywać się nieregularnie, czasem z dużymi odstępami, więc prosiłabym o dużo cierpliwości ^^
 Tak, jak można się domyśleć (chyba) będzie to historia o paringu Itasaku, ale oczywiście nie zabraknie innych par. 
Pamiętam, że miałam dość dużo do napisania, ale już zapomniałam xd
Mam nadzieje, że ktoś doceni moje wypociny :D
PS. Komentarze mile widziane :>