21.12.14

6.

   Za każdym razem, kiedy otwieramy oczy, widzimy świat mieniący się tysiącem barw, ale... nie dostrzegamy tego. Nasze myśli zalewają codzienne problemy i sposoby, aby je rozwiązać. Jako dziecko byliśmy chłonni wiedzy, a nasze najczęstsze pytania brzmiały: "Jak?" i "Dlaczego?". Kiedy naszym oczom ukazał się malutki motylek, wyciągaliśmy rękę w jego stronę, jakby był to najcenniejszy skarb na ziemi. Jednakże im starsi się robiliśmy, aż dziecko zostało wepchnięte całkiem na dno duszy, tym utraciliśmy ten pogląd patrzenia. Może zadajmy sobie podstawowe pytanie: Szklanka jest do połowy pełna czy... pusta?

   Szybkim krokiem przemierzałam korytarz, nerwowo rozglądając się na boki. Był to kolejny dzień w którym nic się nie wydarzyło od dostania tamtej koperty z moimi zdjęciami. Zapewne nie wróżyło to dobrze. A może to wszystko po prostu mi się przyśniło? Ta feralna przesyłka nigdy nie powstała? Jednakże im kolejny coraz bardziej absurdalny pomysł formował się w mojej głowie, wiedziałam, że to nieprawda. Nie byłam głupia. Ktoś albo zrobił mi ani trochę nieśmieszny żart albo czyhał na moje życie. Obserwował dokładnie każdy mój krok, czekał na moment w którym będzie mógł się ujawnić i wbić mi nóż w plecy. Wiedziałam, że to wszystko nie mogło być zwykłym, niewinnym przypadkiem. To, co działo się teraz, jest w pewien sposób powiązane z moją przeszłością.

   Będąc małą dziewczynką uwielbiałam się bawić z moją mamą w chowanego. Tego dnia jednak zostałam skazana na własne towarzystwo. Przez uchylone drzwi widziałam jak rodzice zażarcie o coś się kłócili oraz nerwowo gestykulowali dłońmi. Mimo tego zignorowałam to. Kochali się, a ludzie którzy się kochają, czasem na siebie krzyczą. Przekonana swoimi mądrymi racjami, spokojnie bawiłam się dalej na dywanie. Miałam już przejść do sceny w której niegodziwy Sasuke porywa przepiękną Sakurę , kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Rodzice zamilkli, przez co dźwięk stał się bardziej wyraźny oraz nabrał natarczywego charakteru. Spojrzałam na nich, ale oni nie odwracali wzroku od swoich twarzy, jakby mieli już nigdy się nie ujrzeć.
 - Mamo... - powiedziałam zaniepokojona całą tą sytuacją.
Czułam, że zbliża się coś złego. Lód zawładnął moim ciałem, z bezradności miałam ochotę się rozpłakać. W końcu mamunia spojrzała na mnie, posyłając mi jeden z jej uśmiechów w stylu: "Wszystko jest w porządku, skarbie", ale jej nie uwierzyłam. Szybkim krokiem zmniejszyła dzielącą nas odległość, następnie chwyciła mnie pod pachami i posadziła na dnie szafy ma odzież. Otworzyłam usta chcąc zapytać się: "Hej, mamo, co się dzieję?", ale powstrzymałam się, widząc, jak przykłada palec do ust. Kiwnęłam głową, następnie wyciągnęłam ręce w jej stronę chcąc się do niej przytulić, ale mama zamknęła mi drzwi przed nosem. Wiem, że nie powinnam, ale uderzyłam piąstką kilka razy o drzwiczki. Sfrustrowana zaczęłam cicho łkać, wiedząc, że powinnam być cicho. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam, ponieważ zabrakło mi głosu z przerażenia. Nie widziałam nic, ale udało mi się wychwycić odgłos ciężko stawianych kroków. Do moich uszu dolatywały przytłumione głosy, ale nie potrafiłam rozbić tego na sensowne zdania i słowa. Bałam się. W pewnym momencie czyjeś kroki przebiły się przez mur niezrozumiałych słów i odgłosów. Były wyraźne, dochodziły z bardzo bliska. W końcu umilkły, schodząc w niepamięć, ale poczułam bijący chłód  tej osoby i nieświeży oddech. Zatrzęsłam się ze strachu, a moje ciało pokryło się gęsią skórką. Coś huknęło, ktoś krzyknął, co odciągnęło uwagę tamtej osoby od miejsca mojej kryjówki. Przyciągnęłam kolana pod brodę, a uszy zatkałam dłońmi. [...] Nie wiem ile tam siedziałam, może nawet zasnęłam, ale w końcu wróciła po mnie mama. Miała poszarpane ubranie, rozczochrane włosy oraz na całą długość prawego policzka okropną szramę. Ze łzami w oczach rzuciłam się w jej ramiona
Po chwili przyłączył się do naszego uścisku tata, który wyglądał o wiele gorzej od mamuni. Tata szeptał do mamy, że ci ludzie już nie wrócą, ale wiedziałam, że to nie prawda. W końcu niecałe 2 lata później już nie żyli. [...] 

   Teraz ci ludzie ścigali mnie, ale mimo to po 11 latach wciąż nie widziałam czego chcieli, a byłam pewna, że tym razem spotkamy się twarzą w twarz.
 - Sakura! Dobrze, że cię widzę. - powiedziała Ino, która wyrosła jakby spod ziemi.
 - Coś się stało? - spytałam, wyjmując książkę od historii z szafki.
 - Zależy, jak to rozumieć.
Zmrużyłam oczy, widząc, jak blondynka przestępuje z nogi na nogę.
 - Po pierwsze: zanim powiesz "nie", wysłuchaj mnie uważnie.
 - Oczywiście, zamieniam się w słuch. - odparłam, zajęta szczotkowaniem swoich włosów.
 - To dobrze, bo... szykuję się akcja.
 - Nie. - odparłam szybko, zamykając szafkę, następnie wyszłam z szatni.
 - Sakura, obiecałaś! Poza tym nawet nie wiesz o co chodzi! - jęknęła Ino, idąc za mną.
 - Dobra, niech będzie. - odwróciłam się w jej stronę, krzyżując ręce na ramionach oraz marszcząc czoło.
 - To akcja uliczna. Chcemy za pomocą tańca wyrazić nasz sprzeciw przeciwko...
 - Mam tańczyć? Chyba żartujesz.
 - Saki, doskonale wiemy, że kto jak kto, ale ty tańczyć potrafisz. Proszę! Potrzebujemy ciebie. - powiedziała Yamanaka, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
 - Dlaczego akurat ja?
 - Mówię ci przecież, że... - resztę wypowiedzi zagłuszył dzwonek.
Odwróciłam się na pięcie, kierując się w kierunku sali od historii.
 - Zastanów się, proszę!

   Stukając czarno-białymi paznokciami o blat biurka, rozdrażniona spojrzałam na zegarek na ręce. Siedziałam z paroma osobami w klasie od historii (reszta się jeszcze schodziła), czekając już od jakichś 15 minut na nauczyciela.
 - Czy on nie ma zamiaru pojawić się już dzisiaj na tej lekcji?
 - Cóż, podobno na kilka minut zawsze udaję mu się przyjść. - odpowiada Naruto, całkowicie zajęty jakąś gierką na telefonie.
Z powrotem odwróciłam się przodem do tablicy, kiedy po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Kątem oka zerkam do tyłu, widząc jak Uchiha Sasuke uważnie mi się przygląda. Patrzył wprost na mnie z tajemniczym wyrazem twarzy prawie nie mrugając, a kiedy zdał sobie z tego sprawę, że ja również świdruję go wzrokiem, uśmiechnął się drapieżnie, a w jego oczach coś błysnęło przez co wzdrygnęłam się z przerażenia. Usiadłam szybko jak na pilną uczennice przystało, naciągając bardziej czapkę na czoło oraz lekko podgryzając paznokcie u prawej ręki, czyli kolejny zły nawyk. Zazwyczaj uaktywniał się wtedy, kiedy coś mnie martwiło bądź zdenerwowało, a Uchiha Sasuke był osobą przez którą teraz się denerwowałam oraz trochę martwiłam. Mając 8 lat w ułamku sekundy wyjęłam go z serca, a włożyłam Itachiego...

   [...] Z zaciętą miną wchodziłam po schodach od tarasu domostwa Uchiha. Na kilka godzin przed odlotem do Rosji, udało mi się wymknąć ciotce. Nie było to trudne, zważywszy na to, że wcale nie zwracała na mnie uwagi. "Sakura? Kim jest Sakura?" - to była jej pierwsza reakcja na wieść o tym, że moi rodzice nie żyją, a ja mam tylko ją. Bóg wie dlaczego, zgodziła się to zrobić (W sensie wziąć ją pod opiekę dop. aut.).
   Stanęłam na przeciwko drzwi, a moja ręka zmierzała w stronę drzwi. W końcu to zrobiłam. Znalazłam w sobie te odwagę by zrobić pierwszy krok. Zdenerwowana przestępowałam z nogi na nogę, lekko zagryzając wargę, nie mając zielonego pojęcia co powiedzieć. Zresztą zabrakło mi czasu, drzwi się otworzyły. Wyprostowałam się dumnie, wypinając moją klatkę  piersiową do przodu. Już otwierałam usta, by powiedzieć: "Cześć, Sasuke.", ale problem w tym, że to nie był on. 
 - Hę, a ty kto? Koleżanka Sasuke? Może dziewczyna, co? - powiedział aksamitnym  głosem jak na osobę mniej więcej równą mi wiekiem, anioł o oczach czarnych jak węgiel.
Wyglądał prawie tak samo jak Sasuke, ale był przystojniejszy oraz starszy. Nie mam pojęcia co w nim było takiego, ale nagle zrobiło mi się gorąco, policzki zaróżowiły, a w głowie panowała pustka. Nie potrafiłam odczytać tych doznań, o czym świadczyły ściągnięte brwi oraz zmarszczone czoło. Ale wiedziałam kim był anioł, ponieważ Sasuke nie raz mi o nim wspomniał, a raczej żalił się na swojego brata - Itachiego. 
 - Idź do domu, różowa. Sasuke nie ma. - powiedział, fundując mi pstryczka w czoło, następnie wszedł z powrotem do rezydencji. Odwróciłam się na pięcie, cała roztrzęsiona tą sytuacją [...]

   ... stwierdzając, że to jednak jego kocham. Dlaczego aż tak łatwo byłam o tym przekonana? Co pozwoliło mi to tak spokojnie i bezproblemowo stwierdzić, a teraz... mam wątpliwości? Bo co jeżeli nagle spotkam kogoś innego i przeleje na niego swoje uczucia? Pokręciłam głową, chcąc jak najszybciej wyrzucić z głowy te chore myśli. Na szczęście pomógł mi w tym Kakashi-sensei, który w końcu raczył się zjawić. Wszyscy uczniowie łącznie ze mną mozolnie podnieśli się ze swoich siedzeń. Rozgniewana rzuciłam okiem na zegarek, który jednoznacznie wskazywał 27 minut spóźnienia. Lubiłam historię, więc nie byłam z tego powodu zadowolona. Mimo tego nie okazałam swojego rozżalenia, widząc że mimo wszystko Hatake wygląda na dobrego i porządnego nauczyciela. Poza tym każdy ma prawo się spóźnić... o ile nie zrobił tego specjalnie.

   Rozleniwiona leżałam na swoim wielgachnym łóżku z głową spuszczoną do dołu. Od natłoku ostatnich wydarzeń zaczęły dopadać mnie popołudniowe migreny. Wróciłam do Japonii, ale nie potrafię się otworzyć. Prześladuję mnie jakiś psychol, więc lekcje Aikido jakby spadły mi z nieba. Ino mnie prosi, abym jej pomogła przy proteście, ale boję się że sobie nie poradzę, nawet jeśli nie dałam jej jeszcze odpowiedzi. Szczerze mówiąc czasem nawet nie wiem w co ręce włożyć. Na moje szczęście dzisiaj nie mam zajęć z Aikido, więc moje spotkanie z Itachim przedłuży się o jeden dzień. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czego tak naprawdę się boję. „To tylko Uchiha -... taki człowiek, a nie kosmita.” Uspokajałam się w myślach. 
   Mój wzrok powędrował ku biurku na którym leżał mój telefon. Nie chętnie zwlekłam się z wyrka, następnie podniosłam komórkę. SMS od Hinaty:


Jak ci idzie z wypracowaniem? :D

 - Cholera... - mruknęłam pod nosem, biorąc klucze do ręki.
Oczywiście zapomniałam, że miałam napisać to wypracowanie, a termin kończy się jutro. Zbiegłam po dwa schodki naraz po schodach, następnie chwyciłam kamizelkę z wieszaka i wyszłam z domu zamykając je na klucz. Tsunade miała dzisiaj jakieś nudne spotkanie w szkole odnośnie remontu sali gimnastycznej. W sumie jakby na to nie patrzeć od kiedy zamieszkałam z blondynką spędzałam z nią mało czasu. Nie żebym miała o to do niej wielki żal, jednakże należę do osób, które potrzebują bardziej od innych kontaktu z inną osobą, nawet jeżeli miałybyśmy siedzieć obok siebie i nic nie mówić. 
Stanęłam pod drzwiami biblioteki uważnie ilustrując ją wzrokiem. Był to potężny budynek z pomieszaniem stylu gotyckiego oraz romańskiego, czyli kompletna mieszanka. Cały budynek został zbudowany z czerwonej cegły o pięknie przyozdobionych drzwiach w stylu romańskim. Za okna służyły kolorowe witraże, a czubki wieżyczek sięgały chmur. Nienaturalnie wyglądał złoty napis „Biblioteka”, wiszący nad drzwiami. Wzruszyłam ramionami, zastanawiając się kto wpadł na tak "piękny" pomysł, wchodząc po schodkach budynku. Jeżeli na zewnątrz wyglądał tak imponująco i elegancko, wnętrze musiało być jeszcze piękniejsze, poza tym nie mogłam się doczekać tych wszystkich pięter wypełnionych po brzegi na półkach starymi książkami. 
   Z uśmiechem na ustach pociągnęłam za gałkę od drzwi, które na pewno były nowym zabytkiem tego budynku. Dawałam im góra kilka lat. Przestąpiłam próg biblioteki, zaciągając się jak palacz zapachem starości. Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w uwagę była wielka lada za którym siedziała pani w średnim wieku popijająca kawę. Tuż za nią znajdowały się ciągnące się w nieskończoność półki z książkami. Po prawej stronie mieściły się schody prowadzące na górę. Cóż, czułam się jak w bajcę. Mieszkając w Rosji byłam molem książkowym, który każdą wolną chwilę spędzał z powieścią w dłoni. Szczerze mówiąc aż się dziwie, że nie przyszłam tu wcześniej. 
 - Dzień dobry, gdzie mogę znaleźć książki z informacjami o mitologi greckiej? - pytam wspomnianą wcześniej bibliotekarkę.
 - Drugie piętro. - odpowiada, nie odrywając wzroku od monitora. 
Cóż, przynajmniej nie zignorowała całkiem mojej osoby. 
   Przez moją słabą kondycję oraz niechęć do schodów po których chodziłam już dzisiaj niezliczoną ilość razy, dostałam lekkiej zadyszki. Chociaż to może zbyt dużo powiedziane. W każdym razie teraz nie zwróciłam należytej uwagi otaczającym mnie książkom, a zabrałam się za szukanie odpowiedniego regału. I kiedy tak lawirowałam sobie spokojnie między półkami, kątem oko rzuciła mi się pewna postać. Ostrożnie podeszłam do regału za którym stała ta osoba odwrócona do mnie plecami i zaczęłam ją obserwować przez szparę między książkami, a półką. Był to mężczyzna, a raczej chłopak w moim wieku. Miał sięgające za ramiona długie, czarne włosy. Był szczupły i jasnej karnacji. Spod cienkiego materiału jego koszulki delikatnie rysowały się jego mięśnie. Oczywiście nie był żadnym mięśniakiem. Jednak było w nim coś takiego, co mnie do niego przyciągało. Nagle zrobiło mi się duszno, a kolana ugięły, jakby nie potrafiły utrzymać ciężaru mojego tułowia. Zdekoncentrowana zmarszczyłam brwi. Znałam go i gdyby tylko mógł chociaż trochę odwrócić twarz. Gapiłam się na tego faceta, jak jakaś idiotka i kto wie, a może i zaraz zacznę się ślinić. Moje serce biło szybkim rytmem, kiedy nagle zadzwonił jego telefon.
 - Słucham.
Zamarłam. O boże to był... Jak kompletna niezdara uderzyłam łokciem w książki, zrzucając je przy tym. Chłopak zaczął odwracać się moją stronę przez co przestraszona kucnęłam na ziemi, mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Przez chwilę panowała straszna cisza przez co zaczęłam z nerwów pocić się jak mysz. 
 - Hę? Nie, nic. Już idę, Sasuke.
… Itachi. 
Odetchnęłam z ulgą, że nie zostałam przyłapana na gapieniu się na niego.
Boże, kogo ja próbowałam oszukać? Kocham go tak, że bardziej już się chyba nie da.

~♥~
Co jak co, ale mamy jeszcze jesień. Wgl. powinnam wstawić ten rozdział wcześniej, ale jakoś tak podczas odkładania tego, tak wyszło. Błędów zbytnio nie wyłapałam, więc jak coś poprawcie i no przepraszam. Chciałabym Wam już dziś życzyć Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieje, że uda mi się w te parę dni dokończyć Świątecznego One Shota, który nie ma nawet 1/10 tego czego chciałam, a jeśli nie to cóż, wstawię go po prostu później. Pozdro :*

2 komentarze:

  1. Tak, jakoś mi się wydaje, że rozdział jest średnio dobry, ale nie wiem.
    Bo wczoraj go późno czytałam, a dziś wcześnie komentuje (Ta, już dawno po dziewiątej i to jest wcześni ).
    No dobra:
    - ,, Był to kolejny dzień w którym nic się nie wydarzyło od dostanie tamtej koperty z moimi zdjęciami.''
    dostania!
    -przed ''czyli'' przecinek, a nie myslnik :P
    -cała roztrzęsiona całą sytuacją
    powtórzenie!
    np, cała roztrzęsiona tą sytuacją
    -kluczę
    pisze się : klucze!
    -po za tym wtraciłas tam gdzies czas teraźniejszy, a wszystko pozostałe jest w przeszłym.
    Chyba wszystko :P

    Najbardziej podobał mi się końcówka, bop była tam jakaś akcja, a cały rozdział był jakiś smętny...
    Szkoda, że Itachi jej nie zauważył. Wtedy bylo by śmieszniej.
    No i ... gdzie był Naruto? Szkoda, że go tu nie bylo. Choć jedno zdanie mógł by powiedzieć.
    A tego... po co Sasuke do niej dzwonił? Do Saki... Podejrzane :D
    I tak wyszło, ze już zima. 21 grudnia-pierwszy kalendarzowy dzień zimy :P Hihi :D
    Na pewno Ci sie uda, tylko wystarczy motywacja, więc uznaj, że to ja jestem Twoją motywacją.... I masz mi napisać tego One Shota!
    Pozdro i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, już poprawiłam, a co do czasów to... ja nie umiem pisać jednym nie wiem czemu. To mnie zawsze wnerwia jak piszę i potem mi się nie chcę już pisać, ale pracuję nad tym :P (Boże, ile powtórzeń xd)
      Wiem, ja zawsze powoli rozkręcam wszystko xd
      Naruto był:
      " - Czy on nie ma zamiaru pojawić się już dzisiaj na tej lekcji?
      - Cóż, podobno na kilka minut zawsze udaję mu się przyjść. - odpowiada Naruto, całkowicie zajęty jakąś gierką na telefonie." Coś nieuważnie czytałaś :P
      Sasuke nie dzwonił do Sakury, a do Itachiego -,-
      Ej no, ja się tak nie bawię!
      Postaram się.
      Pozdro :*

      Usuń